Noszenie na wsi.
Autor: Aleksandra Młodkowska
Noszenie w chuście. Wciąż wzbudzające wiele kontrowersji wśród mieszkańców większych i mniejszych wsi, wciąż mało znane w wiejskim środowisku choć swoimi korzeniami sięga bardzo daleko. Wciąż mało praktykowane. Często demonizowane hasłami „nie noś bo przyzwyczaisz”, „dziecku w tej chuście jest przecież za ciasno” lub traktowane jako wymysł i trend dzisiejszych czasów, a przecież potrafi tak bardzo ułatwić obowiązki związane z gospodarstwem, domem czy pracami podwórkowymi i znane było naszym przodkom wiele lat temu.
Chustonoszenie praktykowane było już bardzo dawno temu, przede wszystkim przez kobiety na wsi, które w chuście lub drewnianej opasce niosły swoje dzieci idąc do pracy w polu czy obejściu. Mając niemowlęta przywiązane do siebie mogły sprawować opiekę nad dzieckiem reagując na jego potrzeby i jednocześnie pełnić obowiązki gospodyni. (1)
Chusty, szmaty, zapaski, hacki, odziewacki. Tak, w zależności od regionu Polski, nazywano materiał, który służył kobietom do noszenia i ułatwiał opiekę nad niemowlęciem. Wiejskie kobiety nosiły w trójkątnych lub prostokątnych chustach, równie często w haftowanych fartuchach, które wykonane były z różnych tkanin, w zależności od pory roku i regionu Polski. Nosiło również starsze rodzeństwo, które często opiekowało się niemowlętami gdy matki szły do pracy w polu. Chusty przeznaczone do noszenia były najczęściej kolorowe, z frędzlami, choć używano również kocy czy pledów, którymi przywiązywano do siebie niemowlęta. Podczas II Wojny Światowej, w sytuacji zagrożenia, gdy trzeba było szybko uciekać i ewakuować się z domu wiązano dzieci w to, co akurat było pod ręką, byle sprawnie i szybko móc się przemieścić, uciec i skryć w bezpiecznym miejscu.
Dzieci noszono zarówno przywiązane materiałem z przodu jak i na plecach, technika wiązania przekazywana była z pokolenia na pokolenie. (2)
Matki i babki uczyły wiązać swoje córki gdy te zostawały matkami, aż do momentu, kiedy chusty i różnego rodzaju nosidła do noszenia dzieci zostały wyparte przez wózki. A te do powszechnego użytku trafiły dopiero w pierwszej połowie XX wieku, najpierw w mieście, wśród bogatszych warstw społecznych, później również na wsiach. Wiedza o noszeniu i sposoby motania dzieci przestały być potrzebne, zapomniano na chwilę o możliwościach, jakie daje chustonoszenie, społeczeństwo zachłysnęło się wygodą wożenia dzieci w wózkach, by pod koniec XX wieku ze zdwojoną siłą temat noszenia w chustach i nosidłach powrócił, pociągając za sobą morze wiedzy na temat dobrodziejstwa i potrzeby bliskości, a także prawidłowej pozycji dziecka, która jest ważna dla jego prawidłowego rozwoju. Potrzeba noszenia i ułatwienia sobie codzienności z noszeniakiem, jakim jest niemowlę zrodziła również potrzebę zawodu doradcy noszenia, który jest w stanie przekazać wiedzę i techniki wiązania współczesnym rodzicom.
Znów, w pierwszej kolejności, jak w przypadku wózków, wiązanie chusty zaczęły praktykować głównie kobiety z miasta, świadome potrzeb swoich dzieci i chcące spróbować ułatwienia choćby w spacerach bez konieczności wnoszenia wózka, jednak jako doradca chustonoszenia mieszkający na wsi coraz częściej widzę potrzebę noszenia również wśród rodziców zamieszkujących małe miejscowości i coraz więcej rodziców decyduje się na naukę. Ten trend napawa mocno optymizmem, że zdanie mieszkańców wsi o chustowaniu w niedługim czasie się zmieni na lepsze.
Warto mieć pogląd na to, jak sprawnie dzięki chustonoszeniu może pójść praca, którą do wykonania ma niemalże każdy mieszkaniec wsi. Nosząc dziecko w chuście można bez problemu zebrać owoce wchodząc w dość grząski sad, w który nie wjedzie żaden wózek. Można skosić trawę, zagrabić ją i wywieźć do kompostownika. Rodzice mają możliwość ze śpiącym spokojnie na plecach dzieckiem, zająć się ogródkiem warzywnym, podlać kwiaty, przyciąć winorośl, zrobić przetwory na zimę z zebranych plonów.
Mieszkanie na wsi to też dla większości mieszkańców częste spacery do lasu, po którym bez problemu spaceruje się z dzieckiem w chuście, zbierając jesienią grzyby i borówki, obserwując przyrodę, słuchając ptaków. Las zimą jest nieprzejezdny dla wózka natomiast bez problemu można go przejść mając dziecko na swojej piersi. Zakupy na targowisku i bazarze to brak koszyka czy wózka sklepowego na kółkach, potrzebne są wolne ręce więc tu również chustonoszenie sprawdza się idealnie.
Noszenie w chuście może być bardzo pomocne również wśród rodziców posiadających gospodarstwo rolne i zwierzęta, które każdego dnia trzeba nakarmić, wydoić, sprzątnąć ich miejsce przebywania.
Z moich obserwacji wynika, że coraz szersze grono rodziców mieszkających na wsiach chce nosić dzieci w chustach i nosidłach, nawet jeśli nie są w tym wspierani przez swoich najbliższych. Często negatywnie nastawieni dziadkowie i pradziadkowie, którzy nie mieli styczności z chustonoszeniem przekonują się o słuszności wiązania dzieci gdy te podczas nauki zasypiają spokojnie wtulone w rodzica. Noszenie w chuście staje się coraz częstszym wyborem rodziców z małych miejscowości i ma szansę stać się popularne nawet na najmniejszych wioskach Polski, ułatwiając rodzicielstwo i obowiązki, z którymi mierzą się osoby zamieszkujące domy jednorodzinne, posiadające podwórka i gospodarstwa rolne.
Bibliografia:
1) „Noszenie Dzieci” Marta Szperlich- Kosmala, Wydawnictwo Natuli, 2020
2) „Dziecko w dawnej Polsce” Dorota Żołądź-Strzelczyk, Wydawnictwo Poznańskie, 2002
—
Autorką artykułu oraz właścicielką zdjęć jest Aleksandra Młodkowska, doradczyni noszenia z okolic Tłuszcza